W ten weekend śledzić mogliśmy na antenach Eurosportu zmagania najlepszych narciarzy z zeszłego sezonu w slalomie. Tym razem nie byliśmy w samym centrum zmagań, lecz obserwowaliśmy je przed telewizorem. Na najmniej wymagającej slalomowej trasie APŚ dużo było niespodzianek. Poczynając od specyficznej pogody, sztucznego oświetlenia, na problemach na trasie poszczególnych zawodników kończąc.
Bardzo duża część zawodników do skandynawii dotarła na kilka dni przed zawodami. Większość zawodniczek oraz zawodników trenowała w swoich domowych miejscówkach. Po zawodach w Soelden Amerykanie wrócili za ocean. Natomast Austriacy trenowali na trasach jeszcze nieotwartego w tym sezonie ośrodka Reiteralm (SKI AMADE)!
Panie ścigały się w bardzo dobrych warunkach. Zarówno pogodowych jak i śniegowych. Trasy przejazdów (pierwszego jak i drugiego) nie były bardzo trudnymi układami. Przede wszystkim nie było widać dużych zmian odległości pomiędzy kolejnymi skrętami. Duża natomiast była liczebność figur (veritcal, przelot, łokieć), które w slalomie są obowiązkowe. Różnice w czasach poszczególnych przejazdów były małe, więc do końca nikt nie mógł być pewien zwycięstwa.
Dużym zaskoczeniem były odległe pozycje po pierwszym przejeździe Mikaeli Shiffrin oraz Michaeli Kirchgasser. W drugim przejeździe tylko Michaela podciągnęła się o kilka pozycji. Bardzo pozytywnie z kolei zaprezentowały się Michelle Gissin (8. najlepsze miejsce do tej pory w PŚ) oraz Alexandra Daum (10. w tym a przed dwoma laty 9.). Na gratulacje zasługuje: zwyciężczyni Tina Maze, która przejechała równe, kontrolowane przejazdy i wreszcie się uśmiechnęła (w Soelden nie była taka radosna), Katerina Zettel (dwa razy na dwa na podium PŚ, najlepszy czas drugiego przejazdu) oraz srebrna Frida Hansdotter.
Panowie nie mieli tyle szczęścia do pogody co Panie. Mgła w górnej części trasy nie ułatwiała im zadania. Trasy przejazdów Panów, w szczególności drugi przejazd był bardzo trudny techniczne. Duże zmiany rytmu, po 6 m odległościach pomiędzy bramkami były odległości powyżej 10 m. Na tej trasie było widać, iż siła oraz dynamika jazdy zawodników działa na ich korzyść. Ci koncentrujący się na idealnych łukach i wyciętych wirażach tracili na każdym międzyczasie.
Hirscher czy Kristoffersen? Takie pytanie padało zarówno przed pierwszym przejazdem, jak i zaraz po nim. Niewielka różnica w pierwszym przejeździe pozostawiała sprawę wygranej nierozstrzygniętą. W drugim przejeździe bardzo dobrze pojechała cała slalomowa trójca, do wcześniejszych dwóch dodając Neurethera. Najlepszym okazał się Kristoffersen, który genialnie przejechał środkową część trasy i wyprzedził austriackiego zawodnika o 0,12 sek a Felixa (mającego dużą stratę po pierwszym przejeździe) o ponad sekundę.
Kristoffersen zaraz po wygranej udzielił wywiadu, w którym określał Levi jako swoje ulubione miejsce (w zeszłym roku pierwsze podium w PŚ) oraz podkreślił bardzo dobrze przygotowanie trasy i brak wpływu kolejności wyruszania na trasę na rozstrzygnięcia. Stąd też pewnie jego pierwszy czas drugiego przejazdu, drugi Hirschera a trzeci Neureuthera.
W tym sezonie w walce o Kryształową Kulę w slalomie oprócz w/w trójki może wziąć udział również Sebastian-Foss Solevaag. Slalomista, który od zeszłego sezonu startuje w nawyższej rangi zawodach i to zawsze z powodzeniem (pierwsza 30).
Na uwagę zasługuje nasz południowy kolega Adam Zampa, który po pierwszym przejeździe był 10. Niestety w drugim popełnił kosztowny błąd i spadł na 28. miejsce. Oprócz niego w pierwszej trzydziestce znaleźli się również zawodnicy rosyjscy, a Khoroshilov był nawet 6. po pierwszym przejeździe. Skończył rywalizację na najlepszym jak do tej pory miejscu 8.